poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 10

Szliśmy w stronę bramy. Hemmings odezwał się pierwszy.
   - Wyglądasz pięknie.
Uśmiechnęłam się.
   - Dzięki.
Na drodze stała cudowna, zielona Honda CBR 600.  Chłopak podał mi kask, który włożyłam na głowę. Zrobił to samo, po czym wsiadł na ścigacza. Usiadłam za nim i objęłam jego szczupłą talię.
   - Trzymaj się mocno - powiedział i ruszył.
  Los Angeles tonęło w pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca, a my pędziliśmy jego ulicami. Mijaliśmy przechodniów pogrążonych w swoich sprawach, imprezowiczów, którzy zmierzali do klubów, grupki znajomych, przytulone pary oraz gdzie nie gdzie samotników. Wtuliłam twarz w plecy blondyna. Wiatr wiał w plecy, ale ciało Luke'a przyjemnie grzało. 
  Po około dwudziestu minutach jazdy, zaparkował na ogromnym parkingu. Znalezienie miejsca samochodem graniczyło z cudem. Zeszłam z motocykla i zdjęłam kask. Rozejrzałam się dookoła. Dosłownie mnie zamurowało. Odwróciłam się w stronę mojego towarzysza, który z cwaniackim uśmieszkiem machał dwoma biletami na festival, na który nie było biletów od ponad pół roku. Z radością stanęłam w długiej kolejce.
   - Jak? - Tylko to udało mi z siebie wydusić.
   - Mam bardzo dobre znajomości - zaśmiał się.
Ochroniarz sprawdził nasze bilety jak i nas, po czym w końcu weszliśmy na plac tętniący życiem. Byliśmy w części gdzie znajdowało się wesołe miasteczko, przekąski, różnego rodzaju gry i tego typu rzeczy. Dalej odbywały się koncerty. Stała tam ogromna scena, której nie da się przeoczyć. Spojrzałam na rozpiskę wiszącą na pobliskiej tablicy. Większość artystów zdążyło wystąpić, lecz Nickelback, All Time Low oraz The Vamps mieli dopiero wyjść na scenę późnym wieczorem. teraz była przerwa między koncertami, więc grał DJ. Z głośników leciała piosenka ,,Here's To Never Growing Up"  Avril Lavigne. Nuciłam ją sobie pod nosem. Hemmings zerknął na mnie robiąc zabawną minę. Parsknęłam śmiechem. Ruszyliśmy w stronę stoisk z jedzeniem. Wzięłam popcorn, a Luke watę cukrową, którą cały czas mu podkradałam. Gdy skończyłam jeść swój posiłek, wyrzuciłam papier do kosza. Wpadałam na głupi pomysł.
   - Ej Luke! - Zawołałam.
   - C...- nie zdążył dokończyć, bo jego twarz wylądowała w wacie. Zmarszczył nos i wytarł twarz.
   - Przegięłaś mała - powiedział. Przerzucił mnie sobie przez ramie i szedł tak przez plac nie zważając, że ludzie patrzą na nas jak na totalnych idiotów. Zaczęłam się wyrywać, ale na marne były moje starania.
   - Puść mnie! - Zażądałam.
   - HA! Nie.
Zanim się zorientowałam siedziałam przypięta w wagoniku rollercoastera.
   - Co do ch... - urwałam, bo kolejka ruszyła, a ja popatrzyłam na chłopaka z mordem w oczach.
  Ten jednak zdawał się dobrze bawić. Nienawidziłam tego typu atrakcji w wesołych miasteczkach. T kolejka była zdecydowanie jedną z największych na jakich w życiu zdarzyło mi się być.  Przełknęłam głośno ślinę i chwyciłam rękę Luke'a wbijając w nią paznokcie. Z zamkniętymi oczami trzymałam kurczowo jego ramię przez cała jazdę. Po pięciu minutach na miękkich nogach, podpierając się o blondyna wyszłam z wagoniku. Powiedziałam mu, że jeśli jeszcze raz zabierze mnie wbrew mojej woli na to gówno to może pożegnać się z naszą znajomością. Chyba wziął moje słowa do serca, bo później wybieraliśmy te atrakcje, na które ja miałam ochotę.
  Trochę po dwudziestej pierwszej zaczął się koncert Nickelback. Kompletnie nic nie widziałam przez stojących przede mną wielkoludów. Wykręcałam szyję w każdą możliwą stronę, lecz nic to nie dało. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i zaczął podnosić do góry.. Przestraszyłam się, ale po chwili poczułam znajome perfumy. Siedziałam na barkach chłopaka, a on zaplątał ręce wokół moich nóg, abym nie spadała. Śpiewałam dobrze znane mi piosenki, zarówno podczas występu Nickelback jak i All Time Low. Po koncercie ATC, trójka wielkoludów przede mną odeszła kupić piwo, więc blondyn czym prędzej znalazł się przy barierkach, stawiając mnie przed sobą i położył ręce po obu moich stronach, chroniąc tym samym przed tłumem napalonych nastolatek. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością szepcząc ciche ,,dziękuję". Jakieś laski zaczęły się na niego pchać, aby być bliżej sceny, jednak on pozostawał nimi nie wzruszony. Gdybym stała tu sama na pewno by mnie zmiażdżyły.
  Nagle światła zgasły, publika zaczęła szaleć. Patrzyłam na scenę jak zaczarowana. Usłyszałam rytm wybijany na perkusji przez Tristana. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Potem doszedł też bas Connora i gitara Jamesa. Reflektory zaczynały słabo oświetlać scenę, więc mogłam zobaczyć zarys postur chłopaków. I w końcu na scenę wszedł Brad. Moja mała obsesja. No może nie taka mała. Podczas pobytu w Londynie bywałam ze znajomymi na dziesiątkach koncertów The Vamps i za każdym razem czułam się tak samo. Jak pięciolatka zamknięta w Disneylandzie. Na reszcie światła oświetliły całą scenę. Zapiszczałam na ich widok tak  jak te wszystkie napalone nastolatki w okół.  Luke popatrzył na mnie rozbawiony. Bradley przywitał się z publicznością, pytając jak się bawimy.  Cały tłum wrzasnął, aby potwierdzić, że świetnie. Zaczęli koncert od ,,Wild Heart", a ja wyjęłam telefon, by nagrać ich. Następnie ,,Risk it All", ,,High Hopes",  ,,Another World" , ,,Move My Way", ,,Somebody To You". Śpiewałam cały czas z Simpsonem, a on kilka razy puścił mi oczko, na co się rumieniłam.
   - Teraz przedostatnia piosenka tego wieczoru. Mam nadzieję, że ja znacie.
Nagle poczułam ciepły oddech przy uchu i znajomy głos śpiewający mi wstęp piosenki.

I talk a lot of shit, (Gadam masę bzdur,)
When I'm drinkin' baby, (Kiedy piję kochanie,)
I'm known to go a little too fast (Jestem znany z pośpiechu.)
Don't mind all my friends, (Nie zwracaj uwagi na moich przyjaciół,)
I know they're all crazy, (Wiem, że są szaleni)
But they're the only friends that I have, (Ale to jedyni przyjaciele, jakich mam.)

I know I don't know you but I'd like to (Wiem, że cię nie znam, ale chciałbym)
Skip the small talk and romance, girl (Pominąć nic nieznaczącą rozmowę i romans, dziewczyno)
That's all I have to say so baby (To wszystko co mam do powiedzenia, więc skarbie)
Can We Dance? (Możemy zatańczyć?)
  Odkręciła się do Hemmingsa z wielkim uśmiechem na twarzy.
   - Nie wiedziałam, że znasz ich piosenki.
   - Dużo rzeczy o mnie nie wiesz skarbie - odpowiedział.
Pokręciłam ze śmiechem głową, wracając do nagrywania koncertu. Piosenka dobiegła końca. Brad otarł pot z czoła, po czym napił się wody, wracając do mikrofonu.
   - Okay ludzie. Chcielibyśmy zaprosić na scenę naszego dobrego znajomego, aby zaśpiewał z nami ostatni kawałek specjalnie dla dziewczyny, z którą jest aktualnie na randce. Hemmings chodź tutaj! - Zaśmiał się Simpson.
Zamurowało mnie. Kolejny raz tego dnia. Kompletnie nie mogłam się poruszyć. Luke znał The Vamps! Jak?! Poczułam jego silne ramiona przenoszące mnie przez barierkę, a potem usta na czole, co jeszcze bardziej mnie oszołomiło.
   - Nie zemdlej mi tu Chrissy - powiedział ze śmiechem.
Wbiegł Pobiegł do chłopaków i przywitał się z nimi. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki ,,Lovestruck'', a mpje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. przygryzłam wargę, żeby nie zacząć piszczeć. Uwierzcie mi ,mój fangirling nie zna granic. Głos blondyna, patrzącego na mnie, gdy śpiewał był niesamowicie głęboki i seksowny, ze miałam watę w kolanach. Mimo totalnego szoku w dalszym ciągu nagrywałam koncert. Nie wiem jak mi się to udawało.

I'd sing your name over the airwaves, (Wyśpiewałbym twoje imię w przestrzeń,)
Crash your couch and sleep off or stay awake. (Upadłbym na twoją kanapę i spał albo po prostu został)
If not tonight, maybe tomorrow, (Jeśli nie tej nocy, może jutro, ponieważ)
Cause I'm hung up, I'm shook up, (Mam na twoim punkcie obsesję, jestem wstrząśnięty.)
I'm lovestruck. ( Jestem zadurzony)

I'd wait all day, just for a maybe ( Czekałbym cały dzień, tylko dla ''może'')
I'm trying to find a way to be worthy. (Próbuję znaleźć sposób, żeby zasłużyć na twój szacunek.)
If not tonight, maybe tomorrow ( Jeśli nie tej nocy, może jutro, ponieważ)
Cause I'm hung up, I'm shook up, (Mam na twoim punkcie obsesję, jestem wstrząśnięty.)
I'm lovestruck. ( Jestem zadurzony.)
  Nuciłam pod nosem tekst piosenki, patrząc tylko na Luke'a. Po chili występ dobiegł końca, a oni podziękowali publiczności, zeszli ze sceny. Hemmings podszedł do mnie i pociągnął za sobą w stronę ,,kulis", gdzie zastaliśmy roześmianych członków zespołu. Gdy nas ujrzeli zamilkli, jednak uśmiechy wciąż gościły na twarzach.
   - Ty musisz być Chrissy - powiedział Brad, podchodząc bliżej. Wziął mnie w ramiona i okręcił nas wokół własnej osi. Connor, James oraz Tristan również mnie uściskali.
Porozmawialiśmy z nimi z jakieś dziesięć minut. Potem przyszedł menadżer zespołu, który oznajmił, że zaraz muszą wyjeżdżać. Zrobiliśmy sobie z chłopakami zdjęcia. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z namiotu. Weszliśmy z powrotem na obręb wesołego miasteczka. Blondyn zaciągnął mnie do automatu z zabawkami.
   - Wybierz którąś.
Zerknęłam na maszynę. Wśród kilkudziesięciu pluszaków znalazłam sporawego, uroczego pingwina. Wskazałam na maskotkę. Luke wrzucił banknot do automatu i zaczął sterować łapą. W chwili, gdy miał już go w szczypcach, pluszak upadł na stertę miśków. Z frustracją wrzucił jeszcze jednego dolara. Za piątym razem podał mi pingwina z wielkim, dumnym uśmiechem na twarzy. Ruszyliśmy w stronę parkingu.
   - Nazwę go...hmm...Lukey - powiedziałam.
  Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się nieśmiało, spuszczając wzrok. w tym momencie była jedna rzecz, którą chciałam zrobić. jedną ręką trzymałam maskotkę, natomiast drugą szukałam dłoni blondyna. Musnęłam delikatnie opuszkami palców jego nadgarstka. Zjechałam ręką trochę niżej. Splotłam nasze palce. Dłoń Luke'a była ogromna w porównaniu do mojej. Spojrzałam kątem oka, by zobaczyć reakcję Hemmingsa. Kącik jego ust uniósł się delikatnie do góry i ścisnął lekko moją dłoń. Szliśmy w wyznaczonym wcześniej kierunku trzymając się za ręce, a ja byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się czułam.
  Dotarliśmy do motocykla. Chłopak założył mi kask na głowę. Usiadłam na miejsce, wtulając się w jego plecy. Po kilku minutach znaleźliśmy się pod jakimś wieżowcem. Posłałam mu nieme pytanie.
   - Zaufaj mi - poprowadził mnie za sobą.
  Weszliśmy tylnym wejściem do środka. Następnie wspinaliśmy się po schodach, które zdawały się nie mieć końca. Wszędzie panowały egipskie ciemności przez, co potykałam się o własne stopy. Nie miałam pojęcia, co to za miejsce. W końcu dotarliśmy na ostatnie piętro budynku. Luke otworzył klapę w suficie, wchodząc po drabince. Poszłam w jego ślady. Znaleźliśmy się na dachu. Otworzyłam szeroko usta zachwycona rozciągającym się przede mną widokiem.
     - To jedno z moich ulubionych miejsc w Los Angeles. Tu wszystko wydaje się inne. Łatwiejsze. Mimo, że to tylko pozory. Czuję jakbym mógł zrobić dosłownie wszystko. Tutaj nie ma rzeczy nie możliwych - szepnął, podchodząc do krawędzi dachu.
  Stanęłam obok niego. Zaparło mi dech w piersiach. To miasto jeszcze nigdy nie wydawało się tak piękne. Wyglądało magicznie. Zarysy palm, domów i tego wszystkiego, co się tu znajdowało były w odcieniach czerni i granatu. Rozjaśniane tylko przez uliczne latarnie, nieliczne światła w mieszkaniach oraz lampki klubów. Byłam tak zapatrzona w ten widok, że nie zauważyłam jak Luke siada na krawędzi dachu. Przestraszyłam się. w każdej chwili mógł spaść.
   - L-Luke..
Odwrócił głowę w moją stronę.
   - Nie bój się Chrissy. Usiądź koło mnie.
Wachałam się, lecz po kilku minutach nie pewnie zrobiła, o co prosił. Wyjął z kieszeni paczkę Marlboro, odpalił jednego papierosa. Zaciągnął się używką i wypuścił dym.
   - Nie wiedziałam, że palisz.
   - Czasami. Popatrz tylko - zmienił temat, wskazując w dół - jak niewiele nas dzieli od śmierci.  Myślimy jak to możemy mieć wszystko, ale wystarczy jeden zły ruch i wszystko tracimy. Nie ma nas. W takich miejscach uświadamiamy sobie jakie życie jest kruche, jak niewiele trzeba, aby je stracić - wpatrywał się w przestrzeń dopalając papierosa. - Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Wychowujesz się w bogatej rodzinie, mieszkasz we wspaniałej posiadłości, nie musisz pracować, możesz mieć, co tylko dusza zapragnie, ale ty się z tym nie obnosisz. Zupełnie jakbyś tego wszystkiego nie miała. Zachowujesz się normalnie. Jak to robisz?
  Wzruszyłam ramionami. nigdy nad tym nie rozmyślałam. Po prostu nie zwracałam na mój stan majątkowy uwagi. Kiedy byłam dzieckiem fajnie było mieć wszystkie zabawki, o których inne dzieciaki mogły tylko pomarzyć. Każda dziewczynka mi zazdrościła. Z czasem przestało mnie obchodzić jakie mam zabawki, gadżety, ubrania. Jeżeli coś było mi potrzebne - kupowałam tyle. Nie przejmowałam się ceną ani marką, podobało się -brałam.
   - Nie wiem. Chyba wolę być zwykłą dziewczyną, niż zapatrzoną w siebie snobką, którą obchodzi tylko, co jutro założy, albo czy starczy jej czasu na zakupy - odparłam.
 Zgniótł papierosa i wyrzucił go w przepaść. Chwilę później poczułam jego dłoń na mojej.
   - Więc pewnie taka ,,zwykła dziewczyna" jak ty ma jakieś marzenia.
   - Marzy mi się pocałunek na dachu wieżowca, w nocy, w strugach deszczu, ale chyba każda o tym marzy. A ty Luke?
   - Żeby ten cholerny deszcz zaczął padać - wyszeptał.
  Nachylił się do mnie. Jego usta były tylko kilka centymetrów od moich. Zachichotałam i powiedziałam do jego ucha.
   - Oj Lukey, chyba nie myślisz, że pocałować mnie jest tak łatwo.
Zaśmiał się pod nosem, po czym objął mnie ramieniem i przytulił.
   - W takim razie wiem, że będzie warto poczekać - powiedział.

2 komentarze:

Pulincia Brooks pisze...

Mmm rozdział taki słodki! Luke taki aww kocham to opowiadanie i nie mogę doczekać się nexta ! I cieszę się że jestem pierwsza z komentarzem! Powodzenia i życzę weny :)

Unknown pisze...

Ale Luke jest romantyczny ahhh... czekam na nexta i również życze weny ! :* :)