niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 6


   Rozdział jak i piosenkę dedykuję mojej wspaniałej siostrzyczce Darii ;* Dziękuję, że jesteś i zawsze mogę z Tobą pogadać :* klik
___________________________________________________________________________


       Siedziałam na fotelu i wpatrywałam się w różę w wazonie. Tego po nim się nie spodziewałam. To nie podobne do Jai’a. I ta świadomość, że ciągle nosi wisiorek ode mnie. Dałam mu go dzień po tym jak byliśmy w salonie tatuażu, a on wytatuował sobie obok serca moje imię. Wisiorek bardzo mu się podobał. Na medaliku z jednej strony pisało Chrissy, natomiast z drugiej,,Twoja na zawsze”. Myślałam, że gdy tylko wyjadę rzuci go w najdalszy kąt. Najwidoczniej bardzo się myliła. Może on wcale nie chciał o Tobie zapomnieć? Przecież to ty cały czas sobie wmawiasz, ze go nie kochasz. Nigdy nie brałaś pod uwagę tego, co on może czuć- szeptało moje alter ego. Ja jednak nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.
       Moje rozmyślania przerwał dzwonek w holu. Poderwałam się z miejsca, zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Myślałam, że mój wzrok robi sobie po prostu ze mnie żarty. Po chwili jednak rzuciłam się przyjaciółce w ramiona.
   - Hayley!
   Dziewczyna zaśmiała się.
   - Cześć Chrissy. Tyle czasu.
   Moja najwspanialsza przyjaciółka Hayley stała w drzwiach mojego domu. Ciemne włosy delikatnie rozwiewał jej wiatr, w pięknych, piwnych oczach widać było ten wspaniały blask i szczęście. Ciągle nie mogłam w to uwierzyć.
       Zaprosiłam ją do środka. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie. Od razu zaczęłam zasypywać dziewczynę pytaniami. Jak długo będzie w Los Angeles? Czym się teraz zajmuje? Co u jej rodziców? Jak było na studiach?
   - Chrissy, powoli, nie wszystko na raz. Wracając do twoich pytań to zostaje tutaj na dłużej. Dostałam pracę w pobliskim szpitalu. Na studiach było niesamowicie. W końcu nie każdy może studiować na Harvardzie.
   - A co z Louis’em?
   W oczach brunetki dostrzegłam ledwo powstrzymywane przez nią łzy.
   - On nie żyje- rozpłakała się.
   Co?! Jak to w ogóle możliwe? Przecież wszystko było z nim w porządku. Nic nie wskazywało na to, aby tak szybko opuścił ten świat.
Przytuliłam przyjaciółkę. Boże, nawet nie wyobrażam sobie, co ona czuje. Mieli się pobrać, zamieszkać w Manchesterze i żyć długo i szczęśliwie. Pamiętam jak pomagałam mu wybrać pierścionek zaręczynowy. Planował oświadczyć się Hayley pod koniec września, zanim wyjadą na studia. I z tego, co widzę, zrobił to. Na palcu brunetki znajduje się dokładnie ten pierścionek, który wybrałam.
   Nie wierzę. To Lou potrafił mnie zawsze rozweselić. Podczas pobytu w szpitalu zawsze, gdy przychodzili mnie odwiedzić, nie mogłam przestać się śmiać, mimo że moje serce było rozdarte na kawałki. Pielęgniarki go nienawidziły za zakłócanie ciszy, a Louis tylko się z nimi kłócił.
   - Kiedy to się stało?- Zapytałam szeptem.
   - Pod koniec pierwszego roku studiów. Przepraszam, Chrissy, ale nie dam rady o tym rozmawiać. Czy możemy zmienić temat?
Gdy tylko o to spytała w mojej głowie pojawił się Jai. Walczyłam ze sobą, czy nie powiedzieć o tym Hayley.
   - O czym myślisz?- Brunetka jak zawsze wyczuła, ze coś jest nie tak.
   - Jai jest w LA. Po prostu…to dziwne. Przyjechał tu i w ogóle nie mam pojęcia, po co. Znowu ma zamiar mnie zrzucić z muru- mruknęłam i skrzywiłam się.
   - A nie pomyślałaś, ze może on ciągle cię kocha?
Pokręciłam głową.
   - Chyba żartujesz, Hayley. To Jai, przecież go znasz.
   - No właśnie. Znam go.
Zmarszczyłam brwi. Nie rozumiem jej zachowania. Nienawidziła Jai’a, a teraz go…broni? O co jej chodzi? Coś mnie ominęło?
Nagle w pokoju rozbrzmiała piosenka Nickelback, wydobywająca się z mojego telefonu. Nieznany numer. Odrzuciłam połączenie. Po chwili przyszedł sms.

Chrissy, proszę porozmawiaj ze mną
               -J
Usunęłam wiadomość.
   - Dlaczego nie chcesz się z nim spotkać?- Zapytała Hayley, która cały czas śledziła moje poczynania i sądząc po pytaniu, przeczytała sms’a.
   - Chcę zapomnieć. Niestety jego obecność mi w tym nie pomaga.



   - Nie złapiesz mnie!- Krzyknęłam.
  - Zobaczymy.
Jai biegł za mną, próbując mnie dogonić. Ganialiśmy się po plazy niczym małe dzieci. Chłopak prawie złapał moje ramię, lecz zręcznie tego uniknęłam. Wbiegłam do wody. Schowałam się za ścianą z kamieni. Wyglądałam zza głazów wypatrując chłopaka. Nie było po nim śladu. Może sobie poszedł? Nie, nie zostawiłby mnie tu. Stałam w kryjówce dłuższą chwilę. Zaczynałam się martwić, ze jednak naprawdę sobie poszedł.
   Nagle ktoś przycisnął mnie do ściany.
  - I co teraz zrobisz?
Szukałam drogi ucieczki, ale Jai tak sprytnie ułożył ręce, że niestety żadnej nie znalazłam.
 - Poddaję się- powiedziałam. Przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk.
- Mam pytanie.
Spojrzałam na niego oczekując pytania.
- Byłabyś zazdrosna, gdybym przytulał inną dziewczynę?
Zdziwiłam się. Zupełnie nie spodziewałam się takiego pytania. Po chwili zastanowienia odpowiedziałam.
- Mówiąc szczerze, zadałabym jedno pytanie: Kogo mam zabić pierwszego?
Roześmiał się, po czym pocałował mnie w czoło.
- I za to cię kocham.



       Obudziłam się zlana potem. Po policzkach spłynęły mi łzy. Ten sen to jedno z moich najwspanialszych wspomnień, które chciałabym zapomnieć. Jedyne, czego chciałam to zacząć od początku, tak jakby w tamte lato nic takiego nie miało miejsca. Najwyraźniej nie jest mi to pisane. Wczoraj jeszcze długo rozmawiałam z Hayley.
   - Nie mogłabym z nim znów być. On nie jest dla mnie.
   - A kto jest, skoro na każdego z nas zamiast nappy endu czeka trumienna pustka?
Oto wspaniałe pytania Hayley Montgomery, na które nigdy nie potrafię odpowiedzieć. Właściwie to dobre pytanie. Kto jest odpowiedni dla mnie? Chyba nikt. W końcu, kto pokochałby dziewczynę z bliznami?
      Kiedy wreszcie wstałam z łóżka za oknem zobaczyłam wschodzące słońce. Chyba jeszcze nigdy nie wstałam tak wcześnie. Założyłam dżinsowe szorty i czarny top, po czym zeszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok i upiłam łyk. Odstawiłam karton na miejsce. Poszłam do salonu, gdzie zastałam tatę siedzącego na kanapie. Usiadłam obok niego. Pod jego oczami zauważyłam sińce, a twarz była nienaturalnie blada.
   - Tato, wszystko w porządku?
   - Tak, w najlepszym. Odkąd wróciłaś nie mieliśmy okazji porozmawiać. Co u ciebie słychać? Wszystko okay?
   - Jest dobrze.
   - A z…- uciszyłam go gestem ręki.
Chciał zacząć ten temat. Nienawidził Jai’a tak samo jak mama i Diana, choć nie wiedzą jak naprawdę zachowuje się, na co dzień. Do niedawna do osób nienawidzących chłopaka zaliczyłabym również Hayley. Jednak od wczorajszej rozmowy mogę stwierdzić, że go broni. Co takiego się stało, że zmieniła zdanie, co do niego? No i jeszcze babcia, Evelyn. Ona podchodziła do tego zupełnie inaczej. Nie brała strony, ani mojej, ani Jai'a. Za wszelką cenę próbowała mi przetłumaczyć, że on na pewno ciągle mnie kocha i zrobił to pod wpływem emocji, a ja dałam sobie wmówić, iż jest zupełnie inaczej. Próbowałam zrozumieć, dlaczego tak twierdzi, jednak nie potrafiłam. Dla mnie to brzmiało wręcz absurdalnie. Ale co jeżeli ma rację?
   - A co jeśli on nie zrobił tego specjalnie? Czy można to wybaczyć, zapomnieć o wszystkim i żyć jak dawniej?- Pytania same wypłynęły z moich ust.
   Tata spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Nie mam pojęcia Chrissy. Wiem tylko, że bardzo kochałaś tego drania. Wszystko zależy od ciebie. To twoje życie i twoje uczucia- powiedział.- Ja muszę się już zbierać, bo niedługo zaczynam zmianę. Pożegnałam tatę i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku, a na kolanach położyłam laptopa. Przez cały poranek nadrabiałam zaległe odcinki Pretty Little Liars, The Vampire Diaries i Teen Wolf.  Oglądałam kolejny odcinek PLL. Właśnie komentowałam pod nosem zachowanie, Alison, gdy do pokoju weszli Diana i Ashton.
   - Nie wiecie, ze istnieje takie coś jak prywatność i przed wejściem należałoby zapukać?- Spytałam unosząc pretensjonalnie brwi.
   - Nie przesadzaj Chrissy. Chcieliśmy tylko zapytać czy chcesz do nas dołączyć. Siedzimy z Hayley i chłopakami w salonie, Idziesz?
   Westchnęłam. Nie miałam ochoty spędzać czas w jakimkolwiek towarzystwie. Mój humor nie był dziś za specjalny. Po głowie ciągle plątały się różne myśli. Potrzebowałam spokoju i samotności, lecz po chwili namysłu zeszłam po schodach, aby do nich dołączyć. na sofie siedzieli Mike, Cal i Luke, an dywanie Hayley z Dianą, a na fotelu Ash. Zajęłam miejsce obok dziewczyn. Luke zauważył mnie i jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Boże, nigdy nie widziałam tak szczerego i pięknego uśmiechu. Odwzajemniłam gest.
   - To, co robimy?- Zapytał Michael.
   - Może pójdziemy na plażę?- Calum spojrzał na każdego z oczekiwaniem i nadzieją w oczach. Oczywiście nie mógł dostać innej odpowiedzi, niż tej, której oczekiwał. Plaża to świetny pomysł.
   Chłopaki poszli do swojego mieszkania. Zostałyśmy we trzy. Pożyczyłam Hayley czerwony, dwuczęściowy kostium kąpielowy. Sama ubrałam taki sam, tylko, że czarny. Spakowałam do torby ręczniki, koc, krem do opalania. Założyłam krótkie spodenki, na nos Ray Bany, a włosy upięłam w wysokiego koczka. Wsunęłam japonki na stopy i wyszłam przed dom, aby poczekać na resztę. Słońce świeciło niemiłosiernie. Już dawno odzwyczaiłam się od tego. Deszczowy Londyn to nie to samo, co słoneczne Los Angeles. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się wspaniała pogodą. W pewnej chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się.
   - Spokojnie, to tylko ja- odwróciłam się. Za mną stał Luke.
Patrzyłam w jego intensywnie błękitne oczy, lecz po chwili odwróciłam wzrok. Na drodze czekała reszta chłopaków. Blondyn chyba miał zamiar coś powiedzieć, ale w tym samym czasie dołączyły do nas dziewczyny.
   Gdy dołączyliśmy do reszty, ruszyliśmy na plażę, która na szczęście znajdowała się niedaleko. Najwyżej pięć minut drogi stąd. Ashton szedł z Dianą na samym przodzie. Blondyn mówił coś do niej, a ona, co rusz wybuchała perlistym śmiechem. Mam wrażenie, że ci dwoje mają się ku sobie. Przede mną natomiast szli Calum, Michael i Hayley. Ten pierwszy ewidentnie podrywał brunetkę. Ja z Luke'iem trzymaliśmy się z tyłu. Rozmawialiśmy o zbliżającym się festiwalu, na który nie było biletów od trzech miesięcy. Na festiwalu, co roku występowało wiele sław. Tegoroczny festiwal miał być szczególny, bo miała wystąpić największa ilość gwiazd. Zależało mi, żeby tam być. Mieli wystąpić na nim moi ulubieni artyści. Niestety, gdy dzwoniłam do Diany dwa miesiące temu, pytając o bilety, ona całkowicie nie wiedziała, o co mi chodzi. Dopiero tego samego dnia wieczorem, gdy wysłałam jej plakat i program imprezy zorientowała się, o co mi chodzi, ale biletów już nie było. Byłam na nią wściekła przez kilka tygodni. Chodziłam na ten festiwal, co roku odkąd skończyłam sześć lat. Nie posiadałam się z radości, że mnie tam nie będzie.
   Doszliśmy na plażę. Wszędzie było mnóstwo ludzi. Znalezienie miejsca graniczyło z cudem. Krążyliśmy, wśród roześmianych plażowiczów. Gdy miałam już powiedzieć, abyśmy dali sobie spokój i wrócili do domu, oczy Calum pobiegł przed siebie krzycząc: Jeeeest! Poszliśmy za nim. Nim doszliśmy, chłopak ciesząc się jak małe dziecko, zdążył rozłożyć swoje rzeczy na piasku. Zrobiliśmy to samo. Zajęło nam to jakieś trzy minuty. Chłopcy poszli popływać, a my położyłyśmy się na kocach. Idealny dzień na opalanie. Nie dane mi było jednak było go wykorzystać, bo po paru minutach ktoś zasłonił słońce. Chciał już tego kogoś porządnie ochrzanić, lecz poczułam, że unoszę się nad ziemią. Zaczęłam krzyczeć. Panikując zrzuciłam okulary.
   - Calum, ty pieprzony psycholu, postaw mnie na z powrotem na ziemi!
Ten tylko się zaśmiał. Próbowałam wydostać się z mocnego uścisku bruneta. Na próżno jednak. Zaczął wchodzić do wody. W moim mniemaniu był to akt zemsty za moją wygraną w wyścigi. Ciągle szukałam sposobu, aby wyrwać się Calumowi, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem.
   Woda sięgała chłopakowi do piersi, co oznacza, że gdyby mnie teraz puścił prawie całkowicie znalazłabym się pod wodą. Fakt, potrafiłam pływać, lecz bałam się, że gdybym się zanurzyła, on mógłby mnie przytrzymać pod wodą, co nie skończyłoby się dobrze.
   - Kretynie puść mnie!
   - Jesteś pewna Chrissy?- Zaśmiał się.
   - Odstaw ja na brzeg- warknął ktoś za nami. Spojrzałam przez ramię Caluma. Wstrzymałam oddech.
   - Wszystko w porządku Jai, daruj sobie- mruknęłam.
   - Właśnie widzę. Jeżeli cię puści to się utopisz.
On serio nie pamiętał, że sam uczył mnie pływać? Może czas mu przypomnieć?
   - W takim razie patrz- fuknęłam. Wyswobodziłam się z ramion zdezorientowanego chłopaka. W jednej chwili znalazłam się pod wodą. Podpłynęłam do Jai’a i wciągnęłam go pod wodę, a sama się wynurzyłam. On po chwili zrobił to samo. Patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ale po chwili uśmiechnął się. Podpłynęłam do niego. Teraz miałam idealną okazję. Zamachnęłam się i moja ręka wylądowała z głośnym plaśnięciem na jego policzku. Syknął. Przyłożył dłoń do zaczerwienionej skóry.
   - Za co to?!- Patrzył na mnie z wyrzutem w oczach.
   - Za bycie aroganckim dupkiem.
Byłam tak blisko Jai’a. Miałam ogromną ochotę by znów wtulić się w jego ramiona lub pocałować go. Walczyłam z tą pokusą. Zbliżyłam usta do jego ucha i szepnęłam tak cicho, aby tylko on mógł usłyszeć:
   - Dziękuję za różę.
Wróciłam do, Caluma, który był najwidoczniej bardzo rozbawiony całą sytuacją.
   - Chodźmy Chrissy. Czekają na nas- wskazał na osoby w oddali. Musieli oglądać całą tą scenę, bo zwijali się ze śmiechu, choć nie wiem, co w tym śmiesznego. Wszyscy się śmiali prócz Hayley. Ona tylko kręciła głową z niedowierzaniem. Zerknęłam na inną osobę i teraz byłam zadowolona z tego, co zrobiłam. Luke śmiał się głośno i uśmiechał promiennie w moją stronę. Nie wiem, co jest takiego w jego uśmiechu, że żeby tylko go zobaczyć zrobiłabym wszystko. Ale przede wszystkim, co jest takiego w nim samym, że widząc go mam wrażenie, że mógłby zastąpić mi powietrze.


________________________________________________________
Oto rozdział 6 :) mam nadzieję, że się podoba. Rozdział nie sprawdzany, więc mogą pojawić się błędy i literówki. Chciałabym podziękować za ponad 2,600 wyświetleń i tyle pozytywnych komentarzy <3 br="" nbsp="">