poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 1



       - Chrissy!- Usłyszałam swoje imię wśród tłoczących się na lotnisku ludzi.
Jestem na lotnisku w Los Angeles. Wróciłam do domu. Choć u babci Evelyn w Londynie było naprawdę wspaniale, to stęskniłam się za słoneczną Kalifornią. Nie widziałam tego miejsca prawie trzy lata. Przez ten czas wracałam do formy i kształciłam się w zaciszu rezydencji babci. W Anglii poznałam wielu wspaniałych ludzi. Będzie mi ich brakowało. Kiedyś na pewno odwiedzę jeszcze Londyn, ale na razie pozostaje w moim rodzinnym mieście. Wreszcie po tak długim czasie zobaczę Dianę, moją przyrodnią siostrę, która zawsze była dla mnie największym wsparciem. Rodziców również bardzo długo nie widziałam. Przyjeżdżali do mnie tylko w święta. Brakowało mi ich, mimo że nie zawsze się ze sobą dogadywali.
    -Chrissy!- Diana rzuciła się w moje ramiona.
Tak strasznie się za nią stęskniłam. Ta niska, zielonooka blondynka samą swoją obecnością potrafiła poprawić mi humor. Właściwie to każdy, kto tylko ją poznał czuł do niej sympatię. Nie dziwię się. Na jej twarzy bezustannie widnieje piękny uśmiech. Diana jest moją przyjaciółką odkąd tacie przyznano prawa rodzicielskie, czyli od moich dziewiątych urodzin.
    - Tak bardzo się za tobą stęskniłam Chriss- powiedziała dziewczyna.
    - Ja za tobą też. Jak w domu?
Szłyśmy w stronę drzwi  wyjściowych. Po opowieściach Diany mogę stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Rodzice ciągle zapracowani, żadnej wolnej chwili, aby usiąść i wypić kawę czy porozmawiać. Nasz tata jest kardiochirurgiem, a moja mama prawnikiem..
       Na parkingu odszukałyśmy jej czarne BMW. Podczas długiej jazdy do domu opowiadałam o szkole, mieszkaniu z babcią Evelyn, wycieczkach ze znajomymi po Anglii, wspaniałych koncertach oraz imprezach, jakie odbywały się w Londynie. I oczywiście o klubach. Kochałam imprezować. Ten element w moim życiu chyba nigdy się nie zmieni. Diana była zachwycona. Widziałam błysk w oczach dwudziesto- trzylatki. Stwierdziła, że musi kiedyś ze mną tam polecieć.
       Po kilku godzinach dojechałyśmy do domu. Wszystkie światła były pogaszone.
    - Gdzie rodzice?- Spytałam wchodząc do mieszkania, ciągnąc za sobą ciężkie walizki.
    - W pracy. Tata jest na nocnej zmianie, a mama ma jutro jakąś ważną rozprawę, więc pojechała do kancelarii przygotować sobie wszystkie dokumenty i jakieś papiery.
Pokiwałam głową, a następnie pognałam schodami na pierwsze piętro. Uchyliłam drzwi i wślizgnęłam się do środka. Zapaliłam światło. Wszystko było tak jak zapamiętałam. Białe ściany, czarne meble. Moje królestwo.
      Stanęłam na środku pomieszczenia, rozglądając się dookoła. Na wprost mnie stały wysokie do sufitu półki, wypełnione książkami i płytami. Między nimi dostrzegłam wiklinowy fotel hamakowy z granatową poduszką w środku oraz mały stolik. Po prawej stronie stała ogromna garderoba, dobrze zaopatrzony barek, drzwi do łazienki. Natomiast po lewej stronie znajdowały się drzwi balkonowe, wyglądające jak szklana ściana. Obok nich stała cienka, drewniana ścianka, za którą stało okrągłe łóżko. Za mną swoje miejsce miało biurko, lustro i drzwi wyjściowe. Spojrzałam w górę. Sufit był najpiękniejszy w całym pokoju. Wyglądał jak niebo w gwieździstą noc, bo gdy przycisnęła drugi włącznik światła, gwiazdy świeciły jak na prawdziwym niebie. Kiedyś, leżąc na łóżku mogłam się niego wpatrywać godzinami. Moje własne niebo.
       Po napatrzeniu się na moje królestwo, postanowiłam rozpakować walizki. Zajęło mi to przynajmniej godzinę. Poukładałam ubrania na półkach i wieszakach. Po skończonej pracy wzięłam długą kąpiel, a potem przebrałam się w krótkie szorty oraz koszulkę do połowy ud z logiem Nirvany. Wychodząc z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi.
    - Proszę - powiedziałam.
Zza drzwi wyłoniła się Diana z dwoma kubkami parującego naparu.
    - Hej, przyniosłam ci herbatę - podała mi kubek.
Posłałam jej ciepły uśmiech, po czym wyszłyśmy razem na balkon. Oparłyśmy się o barierkę. Zerknęłam na ogród. Rosło tam ogromne drzewno, po którym nie trudno było dostać się na mój balkon. Dlatego też z tym drzewem wiąże się wiele wspomnień z dzieciństwa.
    - Wiesz, tak sobie myślałam, czy nie miałabyś ochoty jutro gdzieś wyjść? To w końcu twoje urodziny.
Wiedziałam! Ona nigdy mi nie odpuści imprezy urodzinowej. Chociaż z drugiej strony dawno nie obchodziłam razem z nią moich  urodzin.
    - Zgoda. Ale żadnej galerii handlowej - ostrzegłam. Dziewczyna pokiwała głową uradowana.
 Spojrzałam na dom po drugiej stronie ulicy. Coś mi tu nie pasowało. Był odnowiony, nie było już tego pięknego ogrodu, o który sąsiadka dbała bezustannie, a na podjeździe stało białe Audi R8 GT. Zmarszczyłam brwi.
    - Diana, czy pani Smith jeszcze tu mieszka?
    - Nie. Wyprowadziła się do Irlandii razem z mężem. Teraz mieszka tu jej siostrzeniec z przyjaciółmi. Mają zespół i sadzę, że ich muzyka przypadłaby ci do gustu. Jutro będziesz miała okazję posłuchać jak grają.
Nagle w domu na przeciwko rozbłysło światło i zobaczyłam zaspanego chłopaka, z potarganymi blond włosami, patrzącego prosto na nas.


   _____________________________________


  Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się podoba. :) 2 już niedługo.
                           CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 komentarze:

Unknown pisze...

rozdział jest mega
czekam na następny *.*

RavenMoon pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

świetnie piszesz! :)

Anonimowy pisze...

Jejku :D jestem pod wrażeniem <3 idę czytać dalej :D

Megi ^_~