sobota, 24 października 2015

Rozdział 11

Wróciłam do domu koło trzeciej nad ranem. Położyłam się na łóżku i od razu zapadłam w sen. Jednak nie dane było mi nacieszyć się odpoczynkiem. Z samego rana, chyba po dziewiątej do pokoju jak burza wparowała Diana wraz z Hayley, które zażądały szczegółowego opisu wczorajszej randki. Opowiedziałam im wszystko, w między czasie ubierając się.
  - Dziewczyno, on jest w tobie po uszy zakochany - oznajmiła Diana, gdy skończyłam mówić.
  - Zgadzam się z nią, mimo że nie przepadam za tym chłopakiem - przytaknęła Hayley.
  - Pieprzenie. Hemmings NIE JEST we mnie zakochany. A poza tym, nie wiem czy jestem gotowa na związanie się z kimś na dłuższą metę - powiedziałam, zakładając na nogi trampki. Zgarnęłam z biurka telefon i wyszłam z sypialni. Dziewczyny oczywiście ruszyły za mną.
  - Tak ci się tylko wydaje Chriss, no a poza tym nie zauważyłaś jak on na ciebie patrzy? Jakbyś była centrum jego świata - rzekła Diana. Zahaczyłam o kuchnię, gdzie wzięłam z koszyka jabłko.
  - Taa jasne, a jestem królową Anglii. Idę się przejść.
Zamknęłam za sobą drzwi nie reagując na protesty mojej siostry i przyjaciółki. Musiałam się od nich uwolnić. Zerknęłam na dom na przeciwko i mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Pomaszerowałam deptakiem w stronę plaży. Uwielbiam spacerować po plaży, brzegiem oceanu. To mnie uspokajało, pomagało w spokoju pomyśleć nad wszystkim, co dzieje się w okół mnie. Ciągle myślałam o tym, co Luke wczoraj zrobił. I jeszcze ten jego tekst, że warto będzie poczekać. Nie wykluczam, że mogę mu się podobać, ale zakochanie? Wątpiłam w to szczerze. Luke jest słodki, nie jedna dziewczyna pewnie o nim marzy. Z dnia na dzień mają coraz więcej fanów, w tym oczywiście fanek, które tylko marzą, zęby wskoczyć im do łóżka. Nie zaprzeczę, jestem trochę o nie zazdrosna, ale tak tylko troszeczkę. Czasami chciałabym jednak zasypiać i budzić się obok niego. Monotonia, której pragnę najbardziej.  Moje rozmyślania, które zmierzają zdecydowanie za daleko przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam telefon, kliknęłam na migające powiadomienie.

Lukey: Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym dziś się znów z tobą spotkać. Niestety jesteśmy właśnie w drodze do  San Fransisco. Mamy tam koncert. Wrócimy dopiero za 2 dni, więc nici ze spotkania :c

Zachichotałam pod nosem, zupełnie nie wiem dlaczego.

Ja: Spotkamy się jak wrócicie :) I dajcie dobry koncert, bo inaczej skopie wam tyłki.

Lukey: Zawsze dajemy  świetne koncerty, dobrze o tym wiesz ;)

Ja: Nie zaprzeczę. ;)

Lukey: No właśnie. Na koncercie ma być około 500 osób wow... Chcemy spotkać się z fanami po koncercie. Zarzucali nas ostatnio pytaniami na Twitterze na ten temat, a szczególnie dziewczyny ^^

Ja: No tak, typowe, napalone fanki -,- 

Lukey: Ohoho twoja wypowiedź ocieka zazdrością Chriss xD 

Ja: NIE JESTEM ZAZDROSNA !!!

Lukey: Wmawiaj sobie księżniczko ;*

  Byłam tak zapatrzona w ekran telefonu, że nie zauważyłam osoby idącej z naprzeciwka. Wpadłam na osobnika, komórka wyleciała mi z  rąk, a ja wylądowałam tyłkiem na pisaku.
  - Ciągle niezdara - powiedział dobrze znany mi głos. Uniosłam wzrok. Nade mną stał uśmiechnięty Jai, wyciągający rękę w moją stronę. Chwyciłam  ją, a on pomógł mi wstać. Zabrałam telefon, po czym otrzepałam się z piasku.
  - Dzięki - burknęłam.
  - Nie ma za co. Co ty taka nie w humorze White?
  - Mój humor miał się świetnie dopóki cię nie zobaczyłam - odpowiedziałam z cierpkim uśmiechem.
  - Ała, kochanie nie tak ostro, bo się spalisz - chłopak złapał się za serce udając urażonego, ale też jednocześnie  widziałam, że się ze mnie nabijał. Boże, czym zgrzeszyłam, że pokarałeś mnie życiem z takimi idiotami na ziemi, jak ten tutaj?  Przecież na ogół jestem grzeczna. I raczej nikogo nie zabiłam. Jeszcze. Wyminęłam chłopaka, ruszając przed siebie. Oczywiście ten poszedł za mną.
  - O co chodzi? - Westchnęłam.
  - Mogę się z tobą przejść?
Uniosłam brew.
  - Proszę? - Dodał.
Machnęłam na niego ręką. Szliśmy jakiś czas w ciszy, która szczerze mówiąc nie była zbyt krępująca. Słychać było jedynie było szum oceanu, mewy, szuranie naszych butów po pisaku oraz nasze oddechy. popatrzyłam w niebo, mrużąc oczy. Zanosi się na deszcz, Zerkałam, co jakiś czas na bruneta, który na moje nieszczęście zauważył to.
  - Mam coś na twarzy? - Spytał.
Pokręciłam głową, a ledwo zauważalny uśmiech przemknął przez moją twarz.
  - O proszę, jednak potrafisz się uśmiechać.
Parsknęłam śmiechem.
  - To samo powiedziałeś na naszej pierwszej randce.
  - Pamiętasz - stwierdził Jai.
  - Jak mogłabym zapomnieć. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Wtedy cię tak naprawdę poznałam, wtedy się zakochałam - powiedziałam szeptem. Miałam nadzieję, ze tego nie usłyszał, jednak jak zwykle się myliłam. Złapał moją dłoń i przyłożył ją do swojej piersi w miejscu gdzie było serce.
  - Ono zawsze będzie bić tylko dla ciebie.
Wbiłam wzrok w piasek. Łzy cisnęły mi się do oczu. Tym razem się nie dam, wmawiałam sobie. Znowu przegrałam, bo po chwili słona ciecz płynęła po moich policzkach. Wtuliłam się w bruneta. Płakałam, a Brooks gładził mnie po plecach. Znów czułam te wspaniałe perfumy, co tylko spotęgowało mój płacz. Już zapomniałam jak to było gdy zasypiałam nad ranem w jego ramionach. Jak budził mnie pocałunkiem i tym samym uciszał, gdy się kłóciliśmy. Dlaczego muszę być tak cholernie uczuciowa, tak wrażliwa na te wspomnienia. Przejechałam palcami po miejscu, w którym znajdował się tatuaż z moim imieniem. Poczułam jak gwałtownie wciąga powietrze. Odsunęłam się. Ze spuszczoną głową wyszeptałam ledwo słyszalne ,,przepraszam" i poszłam dalej wzdłuż plaży, zostawiając chłopaków z tyłu. Wytarłam oczy wierzchem dłoni. Po chwili poczułam dłoń na ramieniu. Usłyszałam jak delikatnie wymawia moje imię.
  - Dlaczego zawsze nasze spotkania muszą kończyć się płaczem? Czemu TY zawsze doprowadzasz mnie do łez?
  - To nie ja sprawiam, że płaczesz, lecz wspomnienia, które ciągle żyją w nas, mimo upływu tylu lat. Może nie zawsze było kolorowo, ale pamiętasz, gdy skakaliśmy  z klifu, a ty cholernie się bałaś?
Mały uśmiech znowu pojawił się na mojej twarzy.
  - ... albo, kiedy miałaś szlaban i wymknęliśmy się na imprezę, a tam spotkaliśmy matkę Kathrine. Uciekaliśmy, bawiąc się przy tym jak małe dzieci, próbując się gdzieś ukryć.
Krążyliśmy po plaży wspominając ,,tamte czas". Czasy kiedy byliśmy razem, gdy było dobrze. Nawet nie zauważyliśmy, że zaczął kropić deszcz, który z minuty na minutę padał coraz bardziej. Zaczęliśmy biec, śmiejąc się. Po chwili, przemoknięci do suchej nitki znaleźliśmy się pod domem Jai'a. Weszliśmy do środka. Chłopak przyniósł mi swój dres oraz o wiele za duży, czarny T-shirt. Wskazał mi gdzie znajduje się łazienka. przebrałam się i wysuszyłam. Mokre ubrania rozwiesiłam na kaloryferze. Brooksa zastałam w salonie popijającego herbatę. Drugi kubek stał na stole, więc domyśliłam się, ze jest on dla mnie. Wyjrzałam przez okno. Panująca na zewnątrz ulewa była coraz mocniejsza. A była taka cudowna pogoda. Z drugiej strony mieszkając w Londynie przyzwyczaiłam się do deszczu, w końcu był nieodłącznym elementem tamtejszej pogody.
Usiadłam na kanapie z głośnym westchnięciem. Oparłam głowę na dłoniach. Siedzieliśmy w ciszy. Nagle poczułam wibracje telefonu. Odblokowałam urządzenie. Dostałam wiadomość na WhatsApp. Kliknęłam na ikonkę.

Luke: Może to dziwne, ale stęskniłem się za tobą... Chciałbym zobaczyć twój uśmiech wśród publiczności.

Cień uśmiechu przemyka przez moją twarz.
  - Czyżby twój alwarro?  - Prychnął Jai.
Spiorunowałam go wzrokiem. Przysięgam, ze gdyby mój wzrok mógł zabijać leżałby martwy.
  - Przestań - mówię, ale po chwili w mojej głowie pojawia się pewna myśl. - Jesteś zazdrosny.
  - Co? - Pyta speszony.
  - Jesteś zazdrosny Jai - stwierdzam, zakładając ręce na piersi oraz unosząc wymownie brwi do góry. Mierzy mnie wzrokiem, po czym odpowiada.
  - Ja? Pff nie jestem zazdrosny o jakiegoś tlenionego blondaska próbującego udawać gwiazdę punk rocka, grającego w żałosnym zespole, który ma tandetną muzykę. Serio Chrissy?  Z której niby strony on do ciebie pasuje? Może i jakoś udaje mu się wyglądać na gwiazdeczkę punk rocka, ale to tak naprawdę tylko uroczy chłopak, dzieciak. On nie jest w twoim typie.
  - Jesteś skurwielem. Od kiedy to decydujesz jaki jest mój typ chłopaka - denerwuję się. Przegina. Naprawdę przegina. Wstaję z miejsca, mam dość jego towarzystwa. Idę w stronę wyjścia. Jestem na serio wkurzona. Targają mną negatywne emocje. Miałam racje mówiąc, że za każdym razem doprowadza mnie do płaczu, ale też jak widać potrafi  mnie wkurwić jak nikt inny. Dlaczego w ogóle pozwoliłam mu ze mną pójść? Teraz prawdopodobnie siedziałabym z powrotem w domu, w ciepłym łóżku lub jakiejś przyjemnej knajpce rozmawiając z przypadkową kelnerką. Gdy chcę chwycić klamkę czuję uścisk na ramieniu. Gwałtownie odwracam się.
  - Czego?! - Prycham. On nic nie mówiąc po prostu mnie przytula. Stoję i trwam  jego uścisku. czuję jak wszystkie emocje nagle opadają, napięte mięśnie rozluźniają się pod  wpływem jego dotyku. Jak to możliwe, że w jednej  chwili jest pieprzonym, aroganckim dupkiem, a w drugiej słodkim, niewinnym chłopakiem? Delikatnie odpycham Jai'a Ten łapie mój nadgarstek i prowadzi do pokoju. Tym razem siada obok mnie na kanapie. Ciągle trzyma moją dłoń, rysując na niej kółka. Patrzę na twarz bruneta, która wydaje się być czymś zmartwiona.
  - Coś się stało?
Unosi wzrok.
  - Dużo rzeczy Chriss.
Wpatruję się w niego oczekując rozwinięcia wypowiedzi, ale jej nie dostaję. Wzdycham ciężko. Jai zawsze był skomplikowany, ale odkąd znów się spotkaliśmy wydaje się być jeszcze bardziej zamknięty w sobie niż przedtem. Chciałabym czasami móc czytać w jego myślach, może wiedziałabym jak mu pomóc. Siedzieliśmy tak długi czas nic nie mówiąc. nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło się ściemniać.
  - Chyba powinnam wracać - szepnęłam.
Spojrzał na mnie spod rzęs.
  - Zostań ze mną, proszę.
  - Ale...
  - Proszę - patrzył na mnie niemal błagalnym wzrokiem. Pokiwałam głowa na zgodę. Przygarnął mnie ramieniem do siebie. Wtulił głowę w zagłębienie w mojej szyi. Usłyszałam jak cicho coś mówi pod nosem do siebie. Po kilku minutach poczułam na skórze jego ciepłe łzy. Nie wiedział, co się dzieje, więc nie odzywając się głaskałam go tylko po plecach. On płakał i nie wiedzieć czemu sprawiało mi to ból. Był taki delikatny, kruchy jak nigdy. Martwiłam się o niego.
  - Jai, proszę powiedz mi, co się dzieje - poprosiłam.
  - Nie radzę sobie z tym wszystkim. Nie mogę znieść myśli, że ty ruszyłaś dalej, podczas gdy ja nie potrafię, bo ciągle mi cholernie na tobie zależy.  Nie mieści mi się w głowie, że ktoś inny mógł się wkraść do twojego serca tak szybko, tak łatwo...
  - Co? - Przerwałam mu.
  - Zakochujesz się w nim Chrissy. Każdego dnia coraz bardziej, mimo że jeszcze tego nie zauważasz, ale ja tak. On też się w tobie zakochuje. I to boli jak cholera.
Nic już nie powiedziałam. Po prostu mnie zamurowało. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Lubiłam Luke'a, ale zakochiwać się w nim? To nie może być prawda. To na pewno nie jest prawda. Jai w końcu zasnął na moich nogach, a ja przeczesywałam palcami jego włosy, nie mogąc zmrużyć oka. Wsłuchiwałam się w równomierny oddech Brooksa, a w głowie kotłowały mi się myśli. Czy to, co mówi Jai może być prawdą? Nie wiem. Znamy się tak krótko, fakt czuję się przy nim inaczej, ale czy to od razu oznacza, że się w nim zakochuję? Popatrzyłam na pogrążonego we śnie chłopaka. Co ja mam z nim zrobić? Zadaje sobie to pytanie już od dłuższego czasu. Może los stawia do cały czas na mojej drodze, aby mnie krzywdził, ranił bym upadała. Jak anioły. Lub kto wie, bym to ja była jego aniołem, którego potrzebuję. Lecz ja już znalazłam mojego anioła stróża, który mnie podnosi, gdy upadam. On uczy mnie latać, kiedy moje skrzydła zapominają jak to się robi.

_________________________________________________________
Ta dam! Oto nowy rozdział. Przepraszam, że tak długo, ale najpierw miałam małe problemy z komputerem, potem totalny brak weny :/
Czytasz = Komentujesz