Rozdział jak i piosenkę dedykuję mojej wspaniałej siostrzyczce Darii ;* Dziękuję, że jesteś i zawsze mogę z Tobą pogadać :* klik
___________________________________________________________________________
Siedziałam na fotelu i wpatrywałam się w różę w wazonie.
Tego po nim się nie spodziewałam. To nie podobne do Jai’a. I ta świadomość, że
ciągle nosi wisiorek ode mnie. Dałam mu go dzień po tym jak byliśmy w salonie
tatuażu, a on wytatuował sobie obok serca moje imię. Wisiorek bardzo mu się
podobał. Na medaliku z jednej strony pisało Chrissy,
natomiast z drugiej,,Twoja na
zawsze”. Myślałam, że gdy tylko wyjadę rzuci go w najdalszy kąt.
Najwidoczniej bardzo się myliła. Może on
wcale nie chciał o Tobie zapomnieć? Przecież to ty cały czas sobie wmawiasz, ze
go nie kochasz. Nigdy nie brałaś pod uwagę tego, co on może czuć- szeptało
moje alter ego. Ja jednak nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.
Moje
rozmyślania przerwał dzwonek w holu. Poderwałam się z miejsca, zbiegłam po
schodach i otworzyłam drzwi. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Myślałam, że
mój wzrok robi sobie po prostu ze mnie żarty. Po chwili jednak rzuciłam się
przyjaciółce w ramiona.
- Hayley!
Dziewczyna zaśmiała
się.
- Cześć Chrissy.
Tyle czasu.
Moja najwspanialsza
przyjaciółka Hayley stała w drzwiach mojego domu. Ciemne włosy delikatnie
rozwiewał jej wiatr, w pięknych, piwnych oczach widać było ten wspaniały blask
i szczęście. Ciągle nie mogłam w to uwierzyć.
Zaprosiłam ją
do środka. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie. Od razu zaczęłam
zasypywać dziewczynę pytaniami. Jak długo będzie w Los Angeles? Czym się teraz
zajmuje? Co u jej rodziców? Jak było na studiach?
- Chrissy, powoli,
nie wszystko na raz. Wracając do twoich pytań to zostaje tutaj na dłużej.
Dostałam pracę w pobliskim szpitalu. Na studiach było niesamowicie. W końcu nie
każdy może studiować na Harvardzie.
- A co z Louis’em?
W oczach brunetki
dostrzegłam ledwo powstrzymywane przez nią łzy.
- On nie żyje-
rozpłakała się.
Co?! Jak to w ogóle
możliwe? Przecież wszystko było z nim w porządku. Nic nie wskazywało na to, aby
tak szybko opuścił ten świat.
Przytuliłam przyjaciółkę. Boże, nawet nie wyobrażam sobie,
co ona czuje. Mieli się pobrać, zamieszkać w Manchesterze i żyć długo i
szczęśliwie. Pamiętam jak pomagałam mu wybrać pierścionek zaręczynowy. Planował
oświadczyć się Hayley pod koniec września, zanim wyjadą na studia. I z tego, co
widzę, zrobił to. Na palcu brunetki znajduje się dokładnie ten pierścionek,
który wybrałam.
Nie wierzę. To Lou
potrafił mnie zawsze rozweselić. Podczas pobytu w szpitalu zawsze, gdy
przychodzili mnie odwiedzić, nie mogłam przestać się śmiać, mimo że moje serce
było rozdarte na kawałki. Pielęgniarki go nienawidziły za zakłócanie ciszy, a
Louis tylko się z nimi kłócił.
- Kiedy to się
stało?- Zapytałam szeptem.
- Pod koniec
pierwszego roku studiów. Przepraszam, Chrissy, ale nie dam rady o tym
rozmawiać. Czy możemy zmienić temat?
Gdy tylko o to spytała w mojej głowie pojawił się Jai.
Walczyłam ze sobą, czy nie powiedzieć o tym Hayley.
- O czym myślisz?-
Brunetka jak zawsze wyczuła, ze coś jest nie tak.
- Jai jest w LA. Po
prostu…to dziwne. Przyjechał tu i w ogóle nie mam pojęcia, po co. Znowu ma
zamiar mnie zrzucić z muru- mruknęłam i skrzywiłam się.
- A nie pomyślałaś,
ze może on ciągle cię kocha?
Pokręciłam głową.
- Chyba żartujesz,
Hayley. To Jai, przecież go znasz.
- No właśnie. Znam
go.
Zmarszczyłam brwi. Nie rozumiem jej zachowania. Nienawidziła
Jai’a, a teraz go…broni? O co jej chodzi? Coś mnie ominęło?
Nagle w pokoju rozbrzmiała piosenka Nickelback, wydobywająca
się z mojego telefonu. Nieznany numer. Odrzuciłam połączenie. Po chwili
przyszedł sms.
Chrissy, proszę porozmawiaj ze mną
-J
Usunęłam wiadomość.
- Dlaczego nie
chcesz się z nim spotkać?- Zapytała Hayley, która cały czas śledziła moje
poczynania i sądząc po pytaniu, przeczytała sms’a.
- Chcę zapomnieć.
Niestety jego obecność mi w tym nie pomaga.
- Nie złapiesz mnie!- Krzyknęłam.
- Zobaczymy.
Jai biegł za mną,
próbując mnie dogonić. Ganialiśmy się po plazy niczym małe dzieci. Chłopak
prawie złapał moje ramię, lecz zręcznie tego uniknęłam. Wbiegłam do wody.
Schowałam się za ścianą z kamieni. Wyglądałam zza głazów wypatrując chłopaka.
Nie było po nim śladu. Może sobie poszedł? Nie, nie zostawiłby mnie tu. Stałam
w kryjówce dłuższą chwilę. Zaczynałam się martwić, ze jednak naprawdę sobie
poszedł.
Nagle ktoś przycisnął mnie do ściany.
- I co teraz zrobisz?
Szukałam drogi
ucieczki, ale Jai tak sprytnie ułożył ręce, że niestety żadnej nie znalazłam.
- Poddaję się- powiedziałam. Przytuliłam się
do niego. Odwzajemnił uścisk.
- Mam pytanie.
Spojrzałam na niego
oczekując pytania.
- Byłabyś zazdrosna, gdybym przytulał inną dziewczynę?
- Byłabyś zazdrosna, gdybym przytulał inną dziewczynę?
Zdziwiłam się.
Zupełnie nie spodziewałam się takiego pytania. Po chwili zastanowienia
odpowiedziałam.
- Mówiąc szczerze,
zadałabym jedno pytanie: Kogo mam zabić pierwszego?
Roześmiał się, po czym
pocałował mnie w czoło.
- I za to cię kocham.
Obudziłam się zlana potem. Po policzkach
spłynęły mi łzy. Ten sen to jedno z moich najwspanialszych wspomnień, które
chciałabym zapomnieć. Jedyne, czego chciałam to zacząć od początku, tak jakby w
tamte lato nic takiego nie miało miejsca. Najwyraźniej nie jest mi to pisane.
Wczoraj jeszcze długo rozmawiałam z Hayley.
- Nie mogłabym z
nim znów być. On nie jest dla mnie.
- A kto jest, skoro
na każdego z nas zamiast nappy endu czeka trumienna pustka?
Oto wspaniałe pytania Hayley Montgomery, na które nigdy nie
potrafię odpowiedzieć. Właściwie to dobre pytanie. Kto jest odpowiedni dla
mnie? Chyba nikt. W końcu, kto pokochałby dziewczynę z bliznami?
Kiedy wreszcie
wstałam z łóżka za oknem zobaczyłam wschodzące słońce. Chyba jeszcze nigdy nie
wstałam tak wcześnie. Założyłam dżinsowe szorty i czarny top, po czym zeszłam
do kuchni. Wyjęłam z lodówki sok i upiłam łyk. Odstawiłam karton na miejsce.
Poszłam do salonu, gdzie zastałam tatę siedzącego na kanapie. Usiadłam obok
niego. Pod jego oczami zauważyłam sińce, a twarz była nienaturalnie blada.
- Tato, wszystko w
porządku?
- Tak, w
najlepszym. Odkąd wróciłaś nie mieliśmy okazji porozmawiać. Co u ciebie
słychać? Wszystko okay?
- Jest dobrze.
- A z…- uciszyłam
go gestem ręki.
Chciał zacząć ten temat. Nienawidził Jai’a tak samo jak mama
i Diana, choć nie wiedzą jak naprawdę zachowuje się, na co dzień. Do niedawna
do osób nienawidzących chłopaka zaliczyłabym również Hayley. Jednak od
wczorajszej rozmowy mogę stwierdzić, że go broni. Co takiego się stało, że
zmieniła zdanie, co do niego? No i jeszcze babcia, Evelyn. Ona podchodziła do
tego zupełnie inaczej. Nie brała strony, ani mojej, ani Jai'a. Za wszelką cenę
próbowała mi przetłumaczyć, że on na pewno ciągle mnie kocha i zrobił to pod
wpływem emocji, a ja dałam sobie wmówić, iż jest zupełnie inaczej. Próbowałam
zrozumieć, dlaczego tak twierdzi, jednak nie potrafiłam. Dla mnie to brzmiało
wręcz absurdalnie. Ale co jeżeli ma rację?
- A co jeśli on nie
zrobił tego specjalnie? Czy można to wybaczyć, zapomnieć o wszystkim i żyć jak
dawniej?- Pytania same wypłynęły z moich ust.
Tata spojrzał na
mnie zdziwiony.
- Nie mam pojęcia
Chrissy. Wiem tylko, że bardzo kochałaś tego drania. Wszystko zależy od ciebie.
To twoje życie i twoje uczucia- powiedział.- Ja muszę się już zbierać, bo
niedługo zaczynam zmianę. Pożegnałam tatę i wróciłam do pokoju. Usiadłam na
łóżku, a na kolanach położyłam laptopa. Przez cały poranek nadrabiałam zaległe
odcinki Pretty Little Liars, The Vampire Diaries i Teen Wolf.
Oglądałam kolejny odcinek PLL. Właśnie komentowałam pod nosem zachowanie,
Alison, gdy do pokoju weszli Diana i Ashton.
- Nie wiecie, ze
istnieje takie coś jak prywatność i przed wejściem należałoby zapukać?- Spytałam
unosząc pretensjonalnie brwi.
- Nie przesadzaj
Chrissy. Chcieliśmy tylko zapytać czy chcesz do nas dołączyć. Siedzimy z Hayley
i chłopakami w salonie, Idziesz?
Westchnęłam. Nie
miałam ochoty spędzać czas w jakimkolwiek towarzystwie. Mój humor nie był dziś
za specjalny. Po głowie ciągle plątały się różne myśli. Potrzebowałam spokoju i
samotności, lecz po chwili namysłu zeszłam po schodach, aby do nich dołączyć.
na sofie siedzieli Mike, Cal i Luke, an dywanie Hayley z Dianą, a na fotelu
Ash. Zajęłam miejsce obok dziewczyn. Luke zauważył mnie i jego usta rozciągnęły
się w uśmiechu. Boże, nigdy nie widziałam tak szczerego i pięknego uśmiechu.
Odwzajemniłam gest.
- To, co robimy?-
Zapytał Michael.
- Może pójdziemy na
plażę?- Calum spojrzał na każdego z oczekiwaniem i nadzieją w oczach.
Oczywiście nie mógł dostać innej odpowiedzi, niż tej, której oczekiwał. Plaża
to świetny pomysł.
Chłopaki poszli do
swojego mieszkania. Zostałyśmy we trzy. Pożyczyłam Hayley czerwony,
dwuczęściowy kostium kąpielowy. Sama ubrałam taki sam, tylko, że czarny.
Spakowałam do torby ręczniki, koc, krem do opalania. Założyłam krótkie
spodenki, na nos Ray Bany, a włosy upięłam w wysokiego koczka. Wsunęłam japonki
na stopy i wyszłam przed dom, aby poczekać na resztę. Słońce świeciło
niemiłosiernie. Już dawno odzwyczaiłam się od tego. Deszczowy Londyn to nie to samo,
co słoneczne Los Angeles. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się wspaniała pogodą.
W pewnej chwili poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się.
- Spokojnie, to
tylko ja- odwróciłam się. Za mną stał Luke.
Patrzyłam w jego intensywnie błękitne oczy, lecz po chwili
odwróciłam wzrok. Na drodze czekała reszta chłopaków. Blondyn chyba miał zamiar
coś powiedzieć, ale w tym samym czasie dołączyły do nas dziewczyny.
Gdy dołączyliśmy do
reszty, ruszyliśmy na plażę, która na szczęście znajdowała się niedaleko.
Najwyżej pięć minut drogi stąd. Ashton szedł z Dianą na samym przodzie. Blondyn
mówił coś do niej, a ona, co rusz wybuchała perlistym śmiechem. Mam wrażenie,
że ci dwoje mają się ku sobie. Przede mną natomiast szli Calum, Michael i
Hayley. Ten pierwszy ewidentnie podrywał brunetkę. Ja z Luke'iem trzymaliśmy
się z tyłu. Rozmawialiśmy o zbliżającym się festiwalu, na który nie było
biletów od trzech miesięcy. Na festiwalu, co roku występowało wiele sław.
Tegoroczny festiwal miał być szczególny, bo miała wystąpić największa ilość
gwiazd. Zależało mi, żeby tam być. Mieli wystąpić na nim moi ulubieni artyści.
Niestety, gdy dzwoniłam do Diany dwa miesiące temu, pytając o bilety, ona
całkowicie nie wiedziała, o co mi chodzi. Dopiero tego samego dnia wieczorem,
gdy wysłałam jej plakat i program imprezy zorientowała się, o co mi chodzi, ale
biletów już nie było. Byłam na nią wściekła przez kilka tygodni. Chodziłam na
ten festiwal, co roku odkąd skończyłam sześć lat. Nie posiadałam się z radości,
że mnie tam nie będzie.
Doszliśmy na plażę.
Wszędzie było mnóstwo ludzi. Znalezienie miejsca graniczyło z cudem.
Krążyliśmy, wśród roześmianych plażowiczów. Gdy miałam już powiedzieć, abyśmy
dali sobie spokój i wrócili do domu, oczy Calum pobiegł przed siebie krzycząc:
Jeeeest! Poszliśmy za nim. Nim doszliśmy, chłopak ciesząc się jak małe dziecko,
zdążył rozłożyć swoje rzeczy na piasku. Zrobiliśmy to samo. Zajęło nam to
jakieś trzy minuty. Chłopcy poszli popływać, a my położyłyśmy się na kocach.
Idealny dzień na opalanie. Nie dane mi było jednak było go wykorzystać, bo po
paru minutach ktoś zasłonił słońce. Chciał już tego kogoś porządnie ochrzanić,
lecz poczułam, że unoszę się nad ziemią. Zaczęłam krzyczeć. Panikując zrzuciłam
okulary.
- Calum, ty
pieprzony psycholu, postaw mnie na z powrotem na ziemi!
Ten tylko się zaśmiał. Próbowałam wydostać się z mocnego
uścisku bruneta. Na próżno jednak. Zaczął wchodzić do wody. W moim mniemaniu
był to akt zemsty za moją wygraną w wyścigi. Ciągle szukałam sposobu, aby
wyrwać się Calumowi, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem.
Woda sięgała chłopakowi
do piersi, co oznacza, że gdyby mnie teraz puścił prawie całkowicie znalazłabym
się pod wodą. Fakt, potrafiłam pływać, lecz bałam się, że gdybym się zanurzyła,
on mógłby mnie przytrzymać pod wodą, co nie skończyłoby się dobrze.
- Kretynie puść
mnie!
- Jesteś pewna
Chrissy?- Zaśmiał się.
- Odstaw ja na
brzeg- warknął ktoś za nami. Spojrzałam przez ramię Caluma. Wstrzymałam oddech.
- Wszystko w
porządku Jai, daruj sobie- mruknęłam.
- Właśnie widzę.
Jeżeli cię puści to się utopisz.
On serio nie pamiętał, że sam uczył mnie pływać? Może czas
mu przypomnieć?
- W takim razie
patrz- fuknęłam. Wyswobodziłam się z ramion zdezorientowanego chłopaka. W jednej
chwili znalazłam się pod wodą. Podpłynęłam do Jai’a i wciągnęłam go pod wodę, a
sama się wynurzyłam. On po chwili zrobił to samo. Patrzył na mnie ze
zdziwieniem wymalowanym na twarzy, ale po chwili uśmiechnął się. Podpłynęłam do
niego. Teraz miałam idealną okazję. Zamachnęłam się i moja ręka wylądowała z
głośnym plaśnięciem na jego policzku. Syknął. Przyłożył dłoń do zaczerwienionej
skóry.
- Za co to?!-
Patrzył na mnie z wyrzutem w oczach.
- Za bycie
aroganckim dupkiem.
Byłam tak blisko Jai’a. Miałam ogromną ochotę by znów wtulić
się w jego ramiona lub pocałować go. Walczyłam z tą pokusą. Zbliżyłam usta do
jego ucha i szepnęłam tak cicho, aby tylko on mógł usłyszeć:
- Dziękuję za różę.
Wróciłam do, Caluma, który był najwidoczniej bardzo
rozbawiony całą sytuacją.
- Chodźmy Chrissy.
Czekają na nas- wskazał na osoby w oddali. Musieli oglądać całą tą scenę, bo zwijali
się ze śmiechu, choć nie wiem, co w tym śmiesznego. Wszyscy się śmiali prócz
Hayley. Ona tylko kręciła głową z niedowierzaniem. Zerknęłam na inną osobę i
teraz byłam zadowolona z tego, co zrobiłam. Luke śmiał się głośno i uśmiechał
promiennie w moją stronę. Nie wiem, co jest takiego w jego uśmiechu, że żeby
tylko go zobaczyć zrobiłabym wszystko. Ale przede wszystkim, co jest takiego w
nim samym, że widząc go mam wrażenie, że mógłby zastąpić mi powietrze.
________________________________________________________
Oto rozdział 6 :) mam nadzieję, że się podoba. Rozdział nie sprawdzany, więc mogą pojawić się błędy i literówki. Chciałabym podziękować za ponad 2,600 wyświetleń i tyle pozytywnych komentarzy <3 br="" nbsp="">3>