W środku nocy
obudził mnie sygnał telefonów. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na
wyświetlacz. Numer zastrzeżony. Zmrużyłam oczy, ale postanowiłam odebrać.
- Słucham?
- Chrissy przyjedź
po mnie, proszę.
Znałam ten głos tak dobrze. Był kompletnie pijany.
- Po jaką cholerę
do mnie dzwonisz?! Zadzwoń sobie po taksówkę- naskoczyłam na chłopaka.
- Księżniczko,
jeżeli nie chcesz, żeby twojemu kochasiowi coś się stało to lepiej tu przyjedź.
Zesztywniałam. Po co wtrąca w nasze sprawy Luke’a? Przecież
nie miał z nimi nic wspólnego, ale to jest Jai, jego toku myślenia nikt nie
zrozumie. Westchnęłam. Nie chciałam, aby blondynowi stała się jakakolwiek
krzywda z mojego powodu.
- Okay. Gdzie mam
przyjechać?
- W Arcade’s za
pół godziny.
Zakończyłam połączenie. Wzięłam z garderoby czarne leginsy,
za dużą bluzę z kapturem i trampki. Zeszłam do korytarza, zgarniając po drodze
pierwsze lepsze kluczyki do samochodów. Zerknęłam na klucze. Samochód Diany.
Nie miałam czasu, aby znaleźć moje. Wsiadłam do auta. Jechałam w ciszy,
starając przypomnieć sobie drogę do klubu. Pamiętam ten lokal. Zawsze świetnie
zaopatrzony bar, kilka stołów do bilardu, dobra muzyka. Jestem ciekawa tylko
jednego. Czego on chce? Czy nie mógł pojechać na wakacje gdzieś indziej? Nie
wiem, na przykład do Chin?
Zajechałam pod
tylne wejście klubu, niecałe piętnaście minut po rozmowie z chłopakiem.
Wysiadałam z samochodu. Pod drzwiami dostrzegłam ciemną sylwetkę.
- O co chodzi Jai?
Nie odpowiedział. Uniósł brwi do góry, a następnie zgasił
papierosa.
- Dobry wieczór
Chrissy, ciebie też miło widzieć. O nic. Widać, zależy ci na chłopaku- posłał
mi smutny uśmiech.- Możemy jechać?
- Przepraszam, co?
- Zadzwoniłem do
ciebie z prośbą byś po mnie przyjechała.
- Wiesz, coś ci
powiem. Ja wracam do domu. Nie mam najmniejszego zamiaru cię… odwozić. Pieprz
się, Jai.
- Z tobą zawsze,
mała.
Posłałam mu kpiący uśmiech. Idiota, debil, kretyn, dupek.
- Niech zgadnę…
Rodzice chcieli cię nazwać skurwiel, ale ksiądz nie pozwolił, prawda?
Zaśmiał się i pokręcił głową. Ruszył w moim kierunku. No to
nie żyję. Chciałam wsiąść do samochodu i po prostu odjechać, lecz nie
potrafiłam się ruszyć. Stałam, patrząc na chłopaka, który był coraz bliżej.
Mogłam się nie odzywać. Głupia kretynka. Co ja sobie myślałam? Jak nic oberwę.
Zmówiłam pod nosem cichą modlitwę. Był krok przed mną, gdy tylne drzwi klubu
otworzyły się z hukiem. Usłyszałam głośno śmiejących się chłopaków. Rozpoznałam
ich. Odetchnęłam z ulgą. Musieli nas zauważyć, bo ucichli i ruszyli w naszą
stronę. Luke widząc Jai, wstrzymał chwilowo powietrze. Stanął obok mnie.
Zmierzył Jai’a wściekłym wzrokiem.
- Spadaj stąd.
Ten tylko głośno się zaśmiał. To było dla mnie zupełnie
normalne. Nikt nigdy nie rozkazywał Jai’owi. Spojrzałam na czarnowłosego spod
rzęs i mimowolnie uśmiechnęłam się lekko. Puścił mi oczko, po czym odszedł.
Otrząsnęłam się. Co ja głupia wyprawiam? Przecież go nienawidzę. Moje odruchy
zaczynają wymykać się spod kontroli. To nie dobrze. Bardzo nie dobrze.
Calum, Michael oraz
Ashton spojrzeli na mnie pytająco. Oprócz Luke’a, który ciągle był spięty.
Pokręciłam głową.
- Luke już
spokojnie. Nie ma go- szepnęłam. - Odwieźć was do domu?- Zmieniłam temat. Chłopcy
jak na komendę wsiedli do samochodu. Siadłam za kierownicą. Przekręciłam klucz
w stacyjce i ruszyliśmy. Włączyłam radio, w którym leciała właśnie jedna z
moich ulubionych piosenek zespołu Green Day-,,American Idiot”. Śpiewałam cicho
pod nosem. Chłopaki patrzyli na mnie ze zdziwieniem. No tak. Jako, że miałam
swój własny styl, nie ubierałam nigdy sukienek i tego typu rzeczy, nie
słuchałam tego, co wszystkie dziewczyny, wyróżniałam się z tłumu. Ok, rozumiem,
że dla chłopaków to może jakaś nowość, ale to dekoncentrujące, gdy cały czas się
na mnie patrzą.
- Możecie przestać
się tak gapić?
Ash zamrugał i odpowiedział:
- Taaa, jasne. Po
prostu…- przerwałam mu.
- Nie jestem taka
jak wszystkie- wymamrotałam pod nosem.
Luke cicho się zaśmiał. Reszta drogi minęła szybko. Za
oknami samochodu migały światła klubów, do których zmierzali roześmiani ludzie.
Chciałabym być równie beztroska i radosna. Niestety, mimo że, gdy wychodziłam
gdzieś ze znajomymi czy kimkolwiek innym, miałam na twarzy uśmiech to w środku rozrywało
mnie na strzępy. Co dzień nakładałam na twarz tą samą sztuczną maskę, która
potrafi zmylić każdego. Rodziców, babcię, Dianę, znajomych. Z jednym wyjątkiem- szeptała podświadomość. Życie
nauczyło mnie uśmiechać się w momencie, gdy w środku wszystko płacze. Gdy
wszystko się wali.
Zaparkowałam samochód
pod swoim domem. Wysiedliśmy.
- Chrissy, chcesz wpaść
teraz do nas? Mam ochotę pograć na konsoli, potrzebuję towarzysza. No i grałem
z twoją siostrą, która szczerze mówiąc jest beznadziejna. Powiedz, że potrafisz
grać. Będę miał przynajmniej przyjemność z wygranej- powiedział Calum
zacierając ręce.
Parsknęłam głośnym śmiechem.
- Przepraszam Cal,
ale jeśli chcesz ze mną wygrać to długa droga przed tobą.
Chłopak patrzył na mnie zdziwiony, a reszta się roześmiała.
Poszliśmy do ich mieszkania. Mulat od razu włączył grę. Widząc, w co będziemy grać,
przebiegły uśmiech zagościł na mojej twarzy. Wyścigi miałam w małym palcu.
Przed oczami miałam Jai’a. To on mnie uczył grać. Pamiętam jego dumny uśmiechy,
gdy po raz pierwszy udało go pokonałam. Potrząsnęłam głowa. Nie mogę o nim
myśleć. Muszę przestać. Skupiłam cała swoją uwagę na grze. Ciemnowłosy okazał się
dobrym przeciwnikiem. Szliśmy łeb w łeb, lecz na sam koniec przyśpieszyłam.
- Jak?! To
niemożliwe! Żądam rewanżu- powiedział zirytowany.
Zagraliśmy jeszcze kilka razy. Za każdym razem wygrywałam.
Mike, Ash i Luke, co chwilę dopingowali i obstawiali. W końcu odczułam
zmęczenie. Za oknem zaczynało świtać. Delikatne promienie słońca przedzierały
się przez szyby, oświetlając cały pokój. Nie zważając na nic, zasnęłam.
* * *
- Wstawaj Chrissy.
Już po południu.
Przeciągnęłam się na łóżku, po czym otworzyłam oczy.
Zobaczyłam Luke’a z kubkiem kawy w dłoni. Zerknęłam na zegar koło telewizora.
Wskazywał trzynastą czterdzieści. Poderwałam się na równe nogi.
- Muszę iść do
domu. Dziewczyny pewnie się niepokoją.
- Spokojnie. Diana
była tu rano. Powiedziałem, o wczorajszej sytuacji i, że teraz śpisz. Kazała ci
przekazać też, że nie będzie jej przez jakiś czas, bo musiała odwieźć Lexie na
lotnisko, a potem wstąpić po jakieś zakupy, a rodzice są dziś do późna w pracy.
Pokiwałam
głowa. Myślałam, że jeszcze spotkam dziś Lexie. Mam do niej sporo pytań, na
które mam nadzieję zna odpowiedź. Większość dotyczy Jai’a oraz jego dokładnej
przyczyny pobytu w Los Angeles.
- Chrissy, chcesz kawę?-
Spytał Ashton.
- Tak, poproszę.
Wręczył mi kolorowy kubek z parującą, aromatyczną kawą.
Upiłam łyk. Kelner spytał czy mam ochotę zostać na ich próbie. Zgodziłam się z
radością. To jak darmowy koncert. Kto by nie skorzystał z takiej okazji?
Przeszliśmy do
następnego pokoju, gdzie byli już Michael i Calum. Stroili gitary. Usiadłam na
drewnianej skrzyni pod ścianą. Ustawili się i zaczęli próbę. Grali
fenomenalnie. Mogłam tak siedzieć i słuchać ich godzinami. Zamknęłam oczy, skupiając
się tylko i wyłącznie na muzyce. Wróżę im wielką przyszłość. Z taka muzyką mogą
bardzo daleko zajść.
Grali spory
kawał czasu, a ja ledwo powstrzymywałam się, aby nie nucić pod nosem. Gdy
wreszcie zrobili przerwę, postanowiłam się pożegnać, choć chciałam jeszcze
zostać.
- Na mnie już
pora. Nie byłam w domu od wczoraj.
- Wpadaj, kiedy chcesz-
powiedział Mike.
Pożegnaliśmy się. Wyszłam z domu nowych przyjaciół.
Przeszłam przez ulicę. Rozejrzałam się. Zerknęłam w stronę ogrodu, a potem na Dom.
Coś mi tu nie grało. Balkon. Drzwi balkonowe są otwarte. Nikt nigdy nie
zostawiał w moim pokoju otwartego balkonu. W środku spostrzegłam jakiś ruch.
Ktoś jest w moim pokoju. Pobiegłam szybko do mieszkania. Na schodach
przeskakiwałam po dwa stopnie na raz. Wparowałam do pokoju. Nikogo nie było. Zamknęłam
balkon i oparłam się o biurko. Coś ukuło mnie w rękę. Spojrzałam na ciemny blat.
Leżała na nim piękna, czerwona róża i mały, kremowy kartonik. Wzięłam karteczkę
do rąk.
,,Przepraszam za wczoraj”
-J
__________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________
Rozdział 5 za nami :) Ach ten Jai <3 Jak myślicie czy miedzy Chrissy i Luke'iem coś w końcu zaiskrzy? A może nie?
Mam do was ogromną prośbę, czy każdy kto przeczyta mógłby skomentować choćby jednym słowem? Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Dla was to tylko chwila, a dla mnie ogromna motywacja :)
Mam do was ogromną prośbę, czy każdy kto przeczyta mógłby skomentować choćby jednym słowem? Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Dla was to tylko chwila, a dla mnie ogromna motywacja :)